poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Numer 4

                                                   przed przeczytaniem klik

Był maj, ale jednak temperatura wskazywała już powyżej 30 stopni powyżej zera. Wracając po skończonych zajęciach do domu postanowiłam wstąpić do księgarni, aby zakupić parę książek do czytania na wieczorną porę. Wybrałam kilka lektur i skierowałam się w kierunku kasy żeby za nie zapłacić. Zamyśliłam się i wpadłam na jakiegoś mężczyznę. Przeprosiłam go i poszłam w swoją stronę. Cały czas jednak spoglądałam w jego kierunku. Nie wiem czemu, ale ten chłopak wydawał mi się znajomy. Postanowiłam odwiedzić moją najlepszą przyjaciółkę Kamilę i opowiedzieć jej o całym zdarzeniu. Była tak piękna pogoda, że pojechałam rowerem. Oczywiście koleżanka przyjęła mnie z uśmiechem na ustach. Porozmawiałyśmy - takie codzienne ploteczki . Nagle wypaliłam o tym spotkaniu z tajemniczym mężczyzną. Starała się zachować powagę jednak po chwili wybuchnęła śmiechem. Nie sądziła, że mnie może spotkać coś takiego. Dopiłam herbatę i wróciłam do swojego mieszkania. Niewielkie, dwupokojowe, lecz dla mnie – mola książkowego idealne. Podczas spożywania kolacji, zrobiło mi się smutno. Brakuje mi kogoś bliskiego, osoby która by mnie kochała. To wina tego chłopaka z księgarni. – pomyślałam zawiedziona.
 Minął tydzień. Robiłam zakupy w miejscowym hipermarkecie. Chciałam jak najszybciej dojść do kasy i znów wpadłam na niego. Tym razem było to na tyle mocne, że oboje znaleźliśmy się na podłodze, a na nas sterta pluszowych zabawek. Zamiast się podnieść z podłogi śmialiśmy się tak, że było nas słychać na pół sklepu. Przez ten czas zdążyliśmy się poznać. Potem razem udaliśmy się do kasy. Chwile jeszcze rozmawialiśmy. Potem każde z nas poszło w swoją stronę.
 ………
 Minęło kilka dni a ja wciąż o niej myślałem. O jej pięknych zielonych oczach i o jej cudownym uśmiechu. Była niemal idealna, że też nie wziąłem od niej numeru telefonu. By na chwile przestać myśleć o Julicie postanowiłem pojechać do swojej kuzynki. Zapewne dostanę opierdziel, że jestem raz na kilka lat, a mieszkamy w jednym mieście. Gdy zapukałem było to czego się spodziewałem. Od kilku lat trochę się tu pozmieniało. Oczywiście zaczęła mnie o wszystko wypytywać. Gdy poszła po sok i jakieś ciasteczka do kuchni, to ja oglądałem zdjęcia na ścianie w jej pokoju. Na jednym była moja kuzynka z Nią. Byłem w szoku. Gdy wróciła do salonu oczywiście zasypałem ją pytaniami o Jutkę. Ona śmiejąc się powiedziała, że się przyjaźnią już kilka lat. Co za cholerny zbieg okoliczności.
 ….
 Cały czas myślałam o nim. Wydawał się fajnym chłopakiem. Z transu wyrwał mnie telefon od Kamili. Kazała mi jak najszybciej do siebie przyjechać. Nie powiedziała powodu, ale była bardzo zdenerwowana. Założyłam pierwszą lepszą sukienkę i wsiadłam na rower.
 ….
 Od kilku dni jej nie widziałem. Czułem się trochę jak bez tlenu. Nigdy tak nie miałem. Nagle dostałem telefon od kuzynki bym przyjechał do niej, bo jej komputer się zepsuł. Udałem się szybko do jej mieszkania.
 ….
 Gdy byłam u Kamy, ona zamiast cokolwiek powiedzieć milczała. Wyglądała na przygnębioną. Nagle rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Szybko otworzyła. Gdy zobaczyłam kto to to doznałam szoku.
 -Rafał?! Co ty tu robisz?
 -Julita? Miałem pytać o to samo.
 Nagle Kamila w drzwiach krzyknęła, żebyśmy się dobrze bawili. Mała żmija wszystko ukartowała za naszymi plecami. Ale nie powiem, że mi się to nie podoba. Teraz już wiem skąd znam Busza. Jest kuzynem mojej najlepszej przyjaciółki.
 …. .
 Podczas naszej rozmowy biłem się z myślami. Chcę jej powiedzieć, że się w niej zakochałem, ale to chyba trochę za wcześnie. Postanowiłem jednak zaryzykować.
 -Julita muszę Ci coś powiedzieć.
 -Słucham
 -Zakochałem się w Tobie. Wiem to mega głupie, ale taka jest prawda. Kocham Cię i chce żebyś była moją dziewczyną.

 -Zaskoczyłeś mnie, ale odkąd się pierwszy raz spotkaliśmy w księgarni nie umiem przestać myśleć o Tobie. I tak, chcę być Twoją dziewczyną. – uśmiechnęła się a ja ją pocałowałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.